Iwan z bliska mógł potwierdzić nieszkodliwość leżącego pod ścianą ciała. Gruby, niemal zbrojny kaftan nieszczęśnika powinien zdać się na całkiem sporo w starciu z umarłymi; jego właściciel jednak wyglądał z bliska co najmniej na ofiarę armatniej kuli. Gdzieś obok ręki ofiary leżał łom naznaczony śladami stawianego oporu.
Poza tym jednym nieszczęśnikiem w hali głównej nie było innych zwłok - ani zarażonych, ani zagryzionych. Gdyby nie przewracające się odłamki i graty byłoby tu całkiem pusto.
Azhim ostrożnie wyjrzał na zewnątrz. Brama wejściowa do huty była rozpostarta na oścież bez oznak zniszczenia - prawdopodobnie w spokojniejszych czasach zostawała otwarta na część dnia.
Naprzeciw widniał główny plac, z biurem po lewej stronie i przełęczą prowadzącą do portu po prawej. Gdzieś pomiędzy tymi dwoma punktami majaczył we mgle boczny szyb kopalni. Biuro górowało nad mniejszymi budynkami - a właściwie domkami, budami i przybudówkami. Wszystkie były szarawe i wyblakłe w słabym świetle chmurnego poranka. Odrapane i miejscami zniszczone - trochę jak zapomniany strych i trochę jak pobojowisko. Cisza mieszała się z delikatnym szumem pobliskiego morza i ciągłym, słabym basem powietrza. Było spokojnie.
Gdyby tylko nie te parę ciał rozrzuconych w losowych miejscach.
Poza tym jednym nieszczęśnikiem w hali głównej nie było innych zwłok - ani zarażonych, ani zagryzionych. Gdyby nie przewracające się odłamki i graty byłoby tu całkiem pusto.
Azhim ostrożnie wyjrzał na zewnątrz. Brama wejściowa do huty była rozpostarta na oścież bez oznak zniszczenia - prawdopodobnie w spokojniejszych czasach zostawała otwarta na część dnia.
Naprzeciw widniał główny plac, z biurem po lewej stronie i przełęczą prowadzącą do portu po prawej. Gdzieś pomiędzy tymi dwoma punktami majaczył we mgle boczny szyb kopalni. Biuro górowało nad mniejszymi budynkami - a właściwie domkami, budami i przybudówkami. Wszystkie były szarawe i wyblakłe w słabym świetle chmurnego poranka. Odrapane i miejscami zniszczone - trochę jak zapomniany strych i trochę jak pobojowisko. Cisza mieszała się z delikatnym szumem pobliskiego morza i ciągłym, słabym basem powietrza. Było spokojnie.
Gdyby tylko nie te parę ciał rozrzuconych w losowych miejscach.