Krul każe, archiwista musi
To ten, byliśmy na Festiwalu Twierdza w Giżycku c'nie. Takim bardzo zacnym składem, bo:
- Krul
- Kurowa
- Nevrast
- Jaszczur
- Świerzak
- Kasia
- Gruby
Dodatkowo dołączyli do nas potencjalni Borysadowicze i szanowni kumple i kumpele, w postaci:
- Matiego (z ramienia Jaszczura i Grubego);
- Mefja (z ramienia Grubego);
- Gocha (z ramienia Jaszczura i Grubego);
- Gocha2 i Damian, których w sumie pierwsze na oczy widzieliśmy chyba na festiwalu i ich nie znaleźliśmy, ale tak się złożyło, że sobie chodziliśmy razem potem kappa
Podróż moja, Jaszczura, Kasi i Matiego do Giżycka zaczęła się w piątek, kiedy to przyjechał po nas nasz dobrodziej i kierowca Mefju. Przez całą drogę raczyliśmy się wysokiej jakości poezją oraz muzyką w postaci m.in.:
- Borys LBD - Dżesika (
https://www.youtube.com/watch?v=d00_feh_EE4)
- Ronnie Ferrari - Ona by tak chciała (
https://www.youtube.com/watch?v=LCcIx6bCcr8)
- Tede & Sir Mich - Biełyje nosy (
https://www.youtube.com/watch?v=eZ1nDCWct7g)
- Cronica - Tyr (
https://www.youtube.com/watch?v=ONIcTULdXYQ)
- Stachursky - Vademecum DJ'a (
https://www.youtube.com/watch?v=E7zZmvQPaMQ)
Czyli była, krótko rzecz ujmując, wixa kurwa. Mefju szybko zdobył sympatię obecnych Borysadowiczów swoim dobrym poczuciem humoru, gustem muzycznym, bezpieczną jazdą i ogólnie byciem fajnym ziomeczkiem, także już go sobie zaklepaliśmy i niechaj inne tekstówki się od niego odbierdolo.
Dotarliśmy do Giżycka, Mefju powiózł Matiego i Jaszczura na namioty, a ja z Kasią się rozlokowaliśmy w naszym domku. A potem wyszliśmy po Świerzaka. Świerzak podczas całego zlotu też się okazał bardzo dobrym synkiem, pomagał, był grzeczny, łamał karki wrogom krula i dobrze się wpasował. Krul go klepnął, także ma wejściówkę na zlot letni.
No, a potem poszliśmy do strefy karczemnej i piliśmy kappa Było kwaśne piwo (gose rabarbarowe) także było co pić, a nie jakieś tfu, stouty i ale. Po walce z namiotami, zebraliśmy się razem na słuchanie muzyki. A potem poszliśmy na dworzec po Krula, Kurową i Nevrasta. Ogólną wesołość wzbudził ryński Batalion Remontowy - najwybitniejsza jednostka wojskowa Rzeczpospolitej, która chociaż jest wyśmiewana przez inne oddziały, to z pomocą gładzi, szpachel i trytytek potrafi pokonać niejednego wroga.
Władca ze świtą został powitany krokiem marszowym oraz ukłonem i zaprowadzony na Twierdzę. Tam powiedliśmy go ku karczmie i wręczyliśmy prezent: akt własności Twierdzy Boyen i wszystkiego co tam jest (razem z długami). Nie był to jednak koniec. Świerzakowi wręczyliśmy akt bycia własnością Borysady, który przejął Nevrast. Jakoś w okolicy tego czasu zgarnęliśmy też Damiana i Gochę2.
A potem poszliśmy spać kappa
Następnego dnia trzeba było szybko wstawać, bo jakiś grubas prowadził prelekcję o tekstówkach. Ja, Kasia, Świerzak i Mefju zjedliśmy sobie śniadanie w Omedze, po czym wiedzeni na skrzydłach ze screenów Borysady dotarliśmy na prelkę.
Prelka była i dupki mi biły brawo chyba przez minutę, a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić i patrzyłem w podłogę. Na szczęście poza Borysadowiczmai przyszły tylko trzy inne osoby, dzięki czemu zachowaliśmy czystość rasową.
Potem poszliśmy na dół, na wioskę, gdzie popróbowaliśmy swoich sił w strzelaniu z broni (ASG), a potem w strzelaniu z łuków. Mieliśmy walkę 4 vs 4 na łuki i potem przy liczeniu wyników było mniej więcej:
- Dobra, ile razy oberwaliście?
- Borys: 3
- Mefju: 2
- Świerzak: 2
- Gruby?
- 8 kappa
Przy łukach był ładny, kudłaty pieseł, który podbił serce Kasi i domagał się głaskanka ciągle. Potem poszliśmy na konkurs wiedzy o Gothicu. Reprezentacja: Świerzak, Nevrast, Jaszczur, Borys i Gruby odniosła oczywiście moralne zwycięstwo, ale za rok będzie lepiej kappa
Potem poszliśmy całą grupką na obiad do Papryki. Tam pojedlimy sobie i na chwilę się po obiedzie rozdzieliliśmy. Nie pamiętam z kim, ale wiem, że poszedłem potem do games roomu, gdzie było granko w Mario, bongosy, tuptanie nogami do muzyki i wciskanie przycisków do muzyki. Inni poszli na spotkanie z artystami, którzy mieli grać - Velesarem i Cronicą. A potem chiba był Ragnarok.
Rzeczony Ragnarok był walką na miecze i łuki. Mieliśmy do wyboru miecze dwuręczne, miecz + tarcza i właśnie łuk. Ogółem imo było super i bardzo fajnie się ze sobą siekało. Szczególnie śmiesznie walczyło się przeciwko "instruktorowi", który miał w dupie zasady i rzucał w nas mieczami, przeciwko Kasi przekradającej się jak nabuzowany dragami krasnolud i w każdej sytuacji gdzie było 3vs1 (serio mi się to podobało).
Po walkach odebraliśmy Gochę1 i poszliśmy pod scenę cosplayową, gdzie był pokaz cosplayów, konkurs AlterEgo. Nie wystąpili co prawda ludzie na których oddawaliśmy głos kappa ale było parę fajnych kreacji, jak np. ktośtam walczący z Jaszczurem, pani Inkwizytor i śpiewający elf - zdecydowanie najlepsza kreacja wieczoru. Potem poszliśmy pić i się bawić, machnęliśmy Jaszczurowi dziarę "Panda chuj", obok jakiś półnagi typ dawał sobie rysować gołą dupę mazakami i wyciskać ketchup na suty. Na scenie pojawili się gopnicy, w związku z czym poszliśmy potańczyć, a potem grały dwa zespoły wieczoru - Jaszczur i Mati byli w siódmym niebie.
A potem nieco grania w games roomie i spanko.
Następnego dnia znowu poszliśmy zjeść śniadanko w Omedze (ja, Kasia, Świerzak), a potem na Twierdzę. Tam czekała na nas ekipa eksploratorów, która już od rana czuła zew przygody i wspinała się po rozległych murach Twierdzy Boyen. Obeszliśmy dookoła kompleks bunkrów (do niektórych weszliśmy i widzieliśmy nawet znaki użytkowania kappa ), Kasia i Gocha uczyły się obsługi aparatu, uratowaliśmy R2D2, odbiliśmy z Jaszczurem strefę 51 jako naruto runnerzy, a następnie trafiliśmy na strzelnicę, gdzie co odważniejsi gieroje postrzelali z broni ostrej do wrogów Borysady (zabić mi tych ludzi).
Czas było się powoli zbierać. Z nieocenioną pomocą moją, Mefja, Gosi i Kasi, reszcie udało się złożyć namioty i pozbyć jakiejś tam starej pizzy która była niesmaczna i ciasto twarde niewyrobiene, a Jaszczur miał nawet chwilę uniesień z kijem ofiarowanym przez Kasię.
Potem poszliśmy na Ragnarok znowu, jednak tym razem wrzucenie do poszczególnych drużyn 3 łuczników (zamiast 1 jak w poprzedniej rozgrywce) spotkał się z delikatną dezaprobatą tych, którzy nie mogli wyjść z bazy bo non stop ginęli od strzał, będą zmuszeni do grania do końca życia sflaczałą piłką po strzałach w jaja, dostali strzałami w krtań albo byli narażeni na ataki jakichś dwóch obcych ziomeczków, co mimo że dostali 4 razy to nie schodzili. PS: Łucznicy byli w siódmym niebie.
Potem był pojedynek na znajomość pokemonów między Jaszczurem, Kurową a Krulem (wygrał Jaszczur) i poszliśmy odprowadzić Kurową, Krula, Nevrasta i Gochę na pociąg. Udało się ich odstawić w porę, tuż na przyjazd.
Potem wróciliśmy na Twierdzę i pojechalimy do domu. Tym razem było mniej pierdolnięcia, a prym wiodły openingi z anime, tak dla tego.
Dla zadumy.
I się skończyło, teraz Ty jaszczur kappa